Niewygodne buty – czyli jak zmienić swoje życie

kobieta, czarne buty, zmienić swoje życie,motywakcja szkolenia dla kobiet

Niewygodne buty. Każdy krok sprawia ból, pięty krwawią, powstają nowe pęcherze. Jedyna myśl, jaka ci towarzyszy to dojść, gdzie trzeba, zdjąć je i nigdy więcej nie nakładać. Zrzucasz, stopy się goją, zakładasz inne, wygodne i z radością maszerujesz dalej.

A jeśli ci powiem, że te buty to twoje dzisiejsze życie.

Nieprawda?

To dlaczego każdego dnia jesteś podenerwowana, rozdrażniona, niezadowolona? Czemu ten uśmiech to tylko doskonałe przebranie? Dlaczego w środku krzyczysz, a na zewnątrz zachowujesz spokój?

Bo tak wypada? Bo przecież masz dobrą pracę, normalną rodzinę, ustabilizowane życie? Bo wielu mógłby ci pozazdrościć?

Tylko czy o to chodzi?

Gdzie w tym wszystkim jesteś ty? Gdzie jest ta, którą zawsze chciałaś być?

Miałaś marzenia, pamiętasz? Tylko tak jakoś wyszło, że włożyłaś nie swoje buty.

Przy wyborze zawodu posłuchałaś życzliwych doradców. Czułaś, że to nie do końca dla ciebie, ale przecież rodzice, dziadkowie, ciocie, wujkowie chcieli dobrze. Do dziś brzmi ci w uszach – przecież z tego się nie utrzymasz… No i zrobiłaś pierwszy krok w za małych butach. Praca? To dobra firma, pracujemy tam już od dwóch pokoleń… Pięty otarte, ale idziesz dalej. Rodzina, mieszkanie, dzieci. Pęcherze pękają, stopy krwawią, a ty, z wewnętrznym poczuciem klęski, wciągasz każdego rana tę życiową gilotynę. I tak kawałeczek po kawałeczku odzierasz się z resztek marzeń. Może nawet tłumaczysz sama sobie, że jest dobrze, tak, jak jest.

A jeszcze całkiem niedawno mówiłaś, że nie będziesz jak babcia, ciocia, mama…

Utknęłaś w pułapce? Pora z niej wyjść. I nie mów mi, że takie rzeczy dzieją się wszędzie tylko nie u nas, że to tyko w książkach czy filmach.

Wiem dobrze, kto może cię z tej pułapki wyciągnąć. TY!

Proste? Nie! Całkiem trudne, ale możliwe.

Będą mówić, że zwariowałaś. Będą odradzać. Tłumaczyć, prosić, wyciągać setki racjonalnych argumentów, straszyć.

A ty będziesz nabierała wątpliwości. Strach będzie chciał cię zjeść.

Zrzucenie cudzych butów!

Tak wygląda zrzucanie cudzych butów, wychodzenie z tak zwanej strefy komfortu. Komfortu, czyli czego? Ram, które ktoś nam narzucił, albo, w które sami weszliśmy i tkwimy w nich, bo tak jest w sumie wygodnie. Źle, ale jednak bezpiecznie.

Ula. Zawsze chciała zajmować się dziećmi. Najlepiej małymi, chorymi, potrzebującymi pomocy. Marzyła o pracy w przedszkolu, szkole, domu dziecka. Uczyła lalki, opatrywała rany misiom. Nastoletnia Ula była wolontariuszką w każdej możliwej akcji dotyczącej najmłodszych. Biegała do szpitala czytać książki i bawić się z maluchami. Pomagała w nauce, zbierała zabawki, wysyłała paczki. To było całe jej życie. I tak do końca liceum. Gdy oznajmiła, że zamierza studiować pedagogikę specjalną w rodzinie zawrzało. Dziadkowie, rodzice, ciotki, wujkowie – wszyscy byli lekarzami. Pedagogika? Jak ty z tego wyżyjesz? Medycyna, to jest przyszłość. Jak już chcesz tak bardzo te dzieci, zostań pediatrą, albo chirurgiem dziecięcym, jak ojciec. Piękna rodzinna tradycja.

Idealne życie, ale czy na pewno?

Minęło kilkanaście lat. Pani doktor Urszula, wzięty chirurg dziecięcy, każdego ranka wkładała przyciasne buty. Pomagała, ratowała, owszem, ale trudno porozmawiać z dzieckiem pod narkozą, trudno towarzyszyć mu każdego dnia, kiedy w kolejce następni pacjenci. Był prestiż, piękna tradycja, pogodna twarz i smutne wnętrze. Pewnego dnia, tuż przed operacją, pani doktor zasłabła.  Szybkie badania, oczywiście na najwyższym poziomie i równie szybka diagnoza – nowotwór. Chemia, operacja, radioterapia. Wiele godzin strachu, samotności i bólu, bo nawet w otoczeniu najbliższych i kochających ludzi, w tej walce są chwile, gdzie człowiek jest zupełnie sam. I w trakcie jednej z długich, bezsennych nocy mocne postanowienie – jeśli z tego wyjdę, rzucam praktykę lekarską i zakładam rodzinę zastępczą. Boże, jeśli możesz, daj mi jeszcze trochę czasu, a ja oddam go dzieciom. Zrobię to, czego zawsze pragnęłam, wykorzystam mój talent.

Druga szansa

Urszula wyzdrowiała. Kiedy oznajmiła, że nie wraca do pracy w zawodzie w rodzinie wybuchła bomba. Było jeszcze gorzej, niż w czasach liceum. Tylko Ula była już inna. Moment, w którym walczyła o własne życie był dla niej przełomem. Lata, które jej zostały chciała przeżyć po swojemu. Cierpliwie odpierała argumenty i szła swoją drogą. Z całą świadomością zostawiła dostanie życie doskonałego chirurga i otworzyła swój dom dla dzieci, którym od początku było w życiu bardzo trudno. Zrzuciła nie swoje buty i w nowych, całkiem wygodnych poszła trudną, nieznaną ścieżką.

Robić to co sprawia radość!

Od 16 lat razem z mężem tworzą rodzinę zastępczą. Mówi, że urodziła się na nowo. Często jest niewyspana, zabiegana czy zaskakiwana najdziwniejszymi sytuacjami, ale szczęśliwa.

Znam Ulę i wiem, że jej życie to czyste szaleństwo. Nie raz piłyśmy kawę w biegu między jedną, a druga wizytą z maluchem u specjalisty, albo z nastolatkiem u psychologa. Przez jej dom przeszło już wielu bardzo małych ludzi z bardzo wielkim bagażem i każdemu dała kawałek siebie. Pierwsi wychowankowie mają już swoje rodziny, ale z każdą sprawą dzwonią do cioci Uli. I wtedy, nawet o czwartej nad ranem, Ula jest najszczęśliwszą kobietą na świecie.

Myślisz, aby zmienić swoje życie i robić to, co kochasz – Sprawdź nasze warsztaty!